⚡ Żeby Mu Się Córka Z Czarnym
Na początku oczywiście się z tego cieszyłam. Nie chciałam, żeby traciła czas na głupoty lub zmarnowała sobie przyszłość przez przypadkową ciążę. Ale im była starsza, tym większy niepokój mnie ogarniał. Martwiłam się, że zostanie sama. Ale gdy tylko próbowałam z nią pogadać o chłopakach, tylko się uśmiechała.
Monica Bellucci niezaprzeczalnie uwielbia czerń. Rzadko zdarza się, aby 59-letnia aktorka pojawiała się przed obiektywem w kolorowych strojach. Królowa włoskiego kina gustuje w eleganckich kreacjach, które doskonale podkreślają jej kształty - i wygląda na to, że przekazała zarówno zmysł modowy, jak i miłość do filmu swojej 19-letniej córce, Devie Cassel.
Nalegaliśmy z mężem, aby córka jednak rozwiodła się. Mówiłam jej tysiące razy, że naprawdę jestem w stanie porozmawiać z jej teściową i wyjaśnić całą sytuację. No bo przecież to niemożliwe, żeby Agata nie wiedziała, co się dzieje dookoła niej, że moja córka, mieszkając pod jednym dachem z tym potworem, jest naprawdę
I wydaje mi się, że Teatr Aktora Niewidomego jest tą rzeczą, która chciałbym, żeby została. tłumaczył w jednym z wywiadów. Aktor od lat związany jest z Justyną Drukałą-Dziurman. Owocem jego poprzedniego związku z Anną Wiśniowską-Dziurman jest - dorosła już - córka. Teraz aktor marzy o byciu dziadkiem.
Czując się zmuszonym do zajęcia się nowymi transportami, Göth postanowił redukować liczbę więźniów, którzy już przybyli, żeby zrobić miejsce dla nowych. Przyjęty przez niego system zakładał po prostu fizyczną likwidację tych więźniów opartą na arbitralnej selekcji przeprowadzanej przez samego komendanta.
Barnaba żył za czasów, kiedy pustelnią wigierską zarządzał przeor rodem z Włoch. Bardzo lubił ryby, ale nie smakowały mu te z Wigier. Marzyła mu się sieja z włoskich jezior. Tak tym kulinarnym marzeniem zanudzał Barnabę, aż ten pewnego razu zakrzyknął: "Już bym diabłu duszę zaprzedał, żeby tylko sieję dla przeora zdobyć!".
Ulka to siostrzenica Sławka, mojego konkubenta, z którym jestem już 10 lat. Przedtem przez 5 lat męczyłam się z tym draniem, ojcem Marty. Tak mi dopiekł, że nawet nie chciałam, aby osobiście przynosił alimenty, tylko przesyłał je pocztą. Nie zabiegał o to, żeby widywać naszą córkę, więc i ja mu się nie narzucałam.
Ledwie znajdywałem codziennie chwilę, żeby pobawić się z synkiem! No i w końcu tak się umawialiśmy – to Agata miała się zająć wychowaniem, ja miałem tylko pomagać. Więc musiałem jej zaufać. Adaś polubił angielski, ale karate mu się nie podobało. Żona znalazła więc gimnastykę ogólnorozwojową.
Na drugi dzień obiecywała, że to się już nigdy nie powtórzy. Przekonałam rozeźlonego męża, że trzeba pokazać Karinie, że jej ufamy, wtedy na pewno zacznie zachowywać się odpowiedzialnie. Na razie jednak córka zachowuje się jakby nigdy nic. Ja natomiast czuję się bezradna. Umówiłam nas na wizytę u psychoterapeuty.
Aktorka powiedziała, że jej córka była zdenerwowana i przygnębiona nie z powodu przemocy w serialu, ale dlatego, że nie było w nim żadnych czarnych ludzi. Bullock opowiadała, jak jej córka powiedziała: „Nie chcę, żeby tata to oglądał… ponieważ nie ma w nim czarnych ludzi”.
David umocnił swoje więzi z córką Harper, wybierając się na wspólny rejs gondolą w Wenecji, gdzie fotoreporterzy zrobili im kilka zdjęć. Tata czule obejmował 10-latkę, podziwiając
“@czesc_Haniu @Maria22018501 Oto wznoszę moje modły, do Boga, Marii i Syna, zniszczcie tego skusyna. Mego brata sąsiada, tego wroga, tego gada. Żeby mu okradli garaż, żeby go zdradzała stara, żeby mu spalili sklep, żeby dostał cegłą w łeb, żeby mu się córka z czarnym, i w ogóle żeby miał marnie.”
4RAu4Q. Wrócę, gdy będziesz spała Rozmowy z dziećmi Holocaustu Premiera 7 października 2020 Kup książkę 37,90 zł 31,84 zł Wydanie II・Okładka miękka, ze skrzydełkami Kup e-book 29,90 zł 23,92 zł Wrócę, gdy będziesz spała・Wydanie I・MOBI, EPUB Dostawa od: Kurier 11,79 zł paczkomat 9,99 zł poczta 10,30 zł odbiór osobisty (Warszawa) 0 zł pliki 0 zł Fanni podała cyjanek swojemu synowi Jurkowi. Mama Biety, dziewczynki urodzonej w warszawskim getcie, uśpiła ją luminalem, umieściła w drewnianej skrzynce i w ten sposób przemyciła na aryjską stronę. Do skrzynki włożyła jeszcze srebrną łyżeczkę z wygrawerowanym imieniem i datą urodzin. Inna matka w czasie likwidacji łódzkiego getta zażyła cyjanek, a córkę wyrzuciła za okno – miała tylko jedną porcję trucizny. Dziewczynka przeżyła, bo spódniczką zahaczyła o latarnię. Hanę trzy razy ratowała służąca rodziców, Zosia. Potem, gdy dobrze sytuowani krewni chcieli wziąć Hanę do siebie, nie potrafiła porzucić polskiej matki. Patrycja Dołowy wydobywa – bo kopanie w takich wspomnieniach to ciężka praca – historie żydowskich matek, które by ratować swoje dzieci, stawały przed tragicznymi wyborami, przybranych matek, które nie zawsze potrafiły rozstać się z ocalonymi dziećmi, i dzieci, często już na zawsze rozdartych pomiędzy dwiema tożsamościami, dwiema rodzinami, między poczuciem winy, wdzięcznością i żalem. Ta książka jest o szczęściu w nieszczęściu. Autorka przynosi nam historie ludzi, którzy żyją, bo ponad siedemdziesiąt lat temu zostali obdarowani drugą mamą. Patrycja Dołowy zabrała mnie w najgłębsze rewiry samotności i opuszczenia, ale nie porzuciła na dnie – dała szansę wynurzenia się, ale już w zupełnie innym miejscu. O tym jest ta książka, o bolesnych wyborach, o dramatycznych rozstaniach, o cudzie przeżycia, o tragedii poszukiwania własnej tożsamości. O matkach, dzieciach, opiekunach. Patrycja Dołowy dotyka tabu macierzyństwa w czasach Zagłady. To delikatna jak puch materia o dużym ciężarze gatunkowym. Możemy tylko słuchać i milczeć. Bycie matką to zadanie niełatwe. Bycie matką w trakcie wojny to podwójny trud. Bycie żydowską matką w czasie II wojny światowej oznaczało dokonywanie wyborów, których nigdy nie można było zakwalifikować jako bezsprzecznie słusznych. Historie, każda inna, złożona i niejednoznaczna moralnie, ukazują, jak wiele trzeba było wysiłku, wytrwałości, ale przede wszystkim wielu szczęśliwych zbiegów okoliczności, by uratować siebie i swoich najbliższych. Mówią też o tym, co było dalej – o życiu z podjętymi wyborami. Do czytania książki Dołowy potrzeba dużo odwagi. Dołowy udowadnia, że w czasie ludobójstwa los dzieci okazuje się bez porównania gorszy niż okupacyjne losy dorosłych. [...] Dorośli ocalali z Zagłady znajdują w szczęśliwym dzieciństwie punkt oparcia, który pozwala im przepracować doświadczenia ukrywania, przemocy, zagrożenia i denuncjacji. Przeczytaj fragment Pobierz okładkę Kategoria: Literatura faktu Seria wydawnicza: Poza serią Projekt okładki: Mroux Rodzaj okładki: Okładka miękka, ze skrzydełkami Wymiary: 133 mm × 215 mm Liczba stron: 296 ISBN: 978-83-8191-086-6 Cena okładkowa: 37,90 zł Data publikacji: 7 października 2020 Wydanie I Zobacz wszystkie Inni klienci kupili również: Wstecz Dalej Anna Wylegała Był dwór, nie ma dworu Art Davidson Minus 100 stopni Agnieszka Pajączkowska Wędrowny zakład fotograficzny Siddhartha Mukherjee Cesarz wszech chorób Filip Springer Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz
Wszyscy w mieście znali Jadwigę. Małe dzieci bardzo jej się bały, bo rodzice uwielbiali je nią straszyć, kiedy nie chciały iść spać albo były nieposłuszne. Właściwie z tą kobietą wszystko było w porządku, po prostu ubierała się niezwykle, inaczej niż wszyscy i zawsze chodziła z cienkim, długim papierosem w dłoni. Ludzie nie wiedzieli nawet, skąd i kiedy pojawiła się w ich mieście. Miało się wrażenie, że mieszkała tam od zawsze. Nikt jednak nie wiedział, czy gdzieś pracowała, czy ma jakąś rodzinę ani skąd pochodzi. Mała Jadzia była zwykłą dziewczynką, która dorastała w rodzinie bez ojca. Uwielbiała jeździć na rowerze, biegać boso po polach i zbierać czerwone maki. Pomagała mamie w domu, a zimą siadała w wielkim fotelu i słuchała legend i opowieści babci Stasi. Wychowanie wśród samych kobiet bardzo wpłynęło na losy dorosłej Jadwigi. Brakowało jej męskiej dyscypliny i surowości. Jadzia jakoś skończyła podstawówkę i pojechała się dalej uczyć do miasta (bo pochodziła z niedużej wsi). Poszła do technikum krawieckiego. Podobała jej się ta szkoła, więc ukończyła ją bez problemu i zaczęła przyjmować pierwsze zamówienia. Tylko Jadzia umiała szyć takie niesamowite sukienki, bluzki i spódnice. Miała dobrą wyobraźnię i mnóstwo pomysłów. Jeden z wpływowych mężczyzn w mieście szybko zauważył jej kreatywność, talent i wyobraźnię. Grzegorz pochodził z zamożnej rodziny. Kiedy więc skończył dwadzieścia lat, jego ojciec podarował mu małą pracownię. A on zaprosił Jadzię do pracy. Wszystko szło dobrze, Grzegorz osiągał duże zyski i doceniał Jadwigę jako pracownika. Wkrótce zaczął okazywać jej bardziej osobistą sympatię. Początkowo dziewczyna niechętnie odpowiadała na zaloty i piękne bukiety róż, które Grzegorz zostawiał jej na stole. Ale w końcu uległa. Chyba żadna kobieta nie pozostałaby obojętna na takie względy. Grzegorz zaprosił Jadzię do przytulnej restauracji, zamówił dobre jedzenie i wino. Wieczór dokończyli u niego w domu. Po tym dniu Jadwiga bardzo się zmieniła. Promieniała szczęściem, a z jej oczu biło tyle ciepła i radości, że wystarczyłoby, żeby obdzielić kilka osób. Jadzia musiała przyznać się sama przed sobą, że zakochała się w swoim szefie. Jednak gdzieś do głębin jej duszy wkradł się niepokój i lęk. Nie mogła zrozumieć dlaczego, bo wszystko było w porządku. Pewnego wiosennego dnia Grzegorz jej się oświadczył. Jadzi wydawało się, że nawet ptaki śpiewały wtedy w szczególny sposób, słońce było tak wysoko, jak latem, a Grzegorz był jeszcze piękniejszy niż zwykle. Dziewczyna była zaślepiona miłością i nic nie mogła na to poradzić. Po ślubie układało się już nie tak różowo, jak wcześniej. Grzegorz okazał się dość despotycznym i twardym mężczyzną. Jadzia niczym żołnierz wstawała na równe nogi z budzikiem, dokładnie o szóstej, żeby za pół godziny podać mężowi ciepłe śniadanie. Grzegorz nie jadł wszystkiego, jego żona musiała pilnować diety, kupować tylko wybrane produkty, które były zapisane na kartce papieru umieszczonej na drzwiach lodówki. W mieszkaniu nie mogło być ani brudu, ani bałaganu. Nawet jeżeli wróciła do domu bardzo zmęczona z powodu dużej liczby zamówień, i tak brała się za sprzątanie. Potem szykowała obiad i dbała o dobry nastrój męża. Dowiedziała się, że jest w ciąży, kiedy była w drugim miesiącu. Nie zwalniało to jej jednak z pracy. Jadzia prosto z pracowni pojechała na porodówkę. Grzegorz był nieugięty – jego żona będzie pracowała do samego końca, bo tak robiła jego matka, babcia i tak dalej. Kiedy Jadzia urodziła cudownego synka, Grzegorz sucho ich ucałował i podarował żonie bukiet kwiatów. Nie było w nim ciepła, namiętności i tej iskry, która kiedyś rozbłysła między nimi. Mężczyzna nigdy nie pomagał Jadzi przy dziecku, chociaż wciąż na jej głowie były wszystkie prace domowe. Kobieta niesamowicie schudła, bo ciągle była rozdarta między niespokojnym synem a obowiązkami w domu. Syn Jadwigi i Grzegorza doznał poważnego urazu podczas porodu. Konsekwencje stały się jednak widoczne dopiero kilka miesięcy później. Po badaniu lekarskim Jadzia nie mogła uwierzyć własnym uszom. Grzegorz chodził wtedy jak gradowa chmura. Lekarze powiedzieli, że chłopcu zostało ledwie kilka dni życia. Niestety, mieli rację. Kiedy Jadzia straciła syna, nie była w stanie już dłużej znosić tego nieznośnego życia małżeńskiego. Nie przynosiło jej szczęścia, lecz przeciwnie, tylko rozczarowanie i ból. Ostatnią kroplą goryczy była zdrada męża. Kiedy dowiedziała się o innej kobiecie, postanowiła rozwieść się z Grzegorzem. Nie spodobała mu się ta decyzja. Mężczyzna tak mocno pobił Jadzię, że trafiła do szpitala. Po tym wszystkim nikt nie widział już Grzegorza w mieście, a pracownia została sprzedana zupełnie obcym ludziom. Jadwiga wyszła ze szpitala kompletnie odmieniona. Nie, nie była agresywna, tak jak myśleli ludzie. Tamto pobicie po prostu bardzo wpłynęło na jej psychikę. Teraz Jadwiga chodziła po mieście tylko ze swoim wiernym psem. Czarnym, kudłatym, z dużymi życzliwymi oczami. Ludzie plotkowali, że w mieszkaniu miała kilkanaście innych psów różnych ras. To się potwierdziło, gdy kobieta zmarła. Na stole leżała notatka: „Te psy są znacznie milsze niż ludzie. Dobrze, że się nimi zaopiekowałam, a one odwdzięczyły mi się swoją wiernością. Której ludzie dochować nie potrafią.”
9 cze 09 07:00 Ten tekst przeczytasz w 10 minut Czy bezwolnymi ofiarami patriarchatu, czy też partnerkami swoich mężów? Wydaje się, że ani jedno, ani drugie. W Dziejach Tewji Mleczarza, sztandarowej powieści Szolema Alejchema, główny bohater jest w swojej rodzinie zdominowany przez kobiety: "Słowem, z tego, co widzicie, że mam i posiadam, bez uroku, towaru do wyboru i koloru, i to towar doskonały, oby nie zgrzeszyć. Jedna ładniejsza od drugiej. Nie wypada chwalić własnych dzieci, ale słyszę przecież, co świat twierdzi: krasawice".1 Obowiązkiem Żyda jest ożenić się i mieć potomstwo, a ponieważ Tewje Mleczarz szanował tradycję, przygotowywał swoje dzieci do małżeństwa. Twierdził, że "ładna buźka to połowa posagu" i szczerze pragnął, by jego piękne córki wydały się za bogatych mężczyzn, którzy zapewnią im i rodzicom godne życie. Okazuje się jednak, że marzenia ojca nijak miały się do rzeczywistości, a praktycznie żadna z córek nie poślubiła mężczyzny, którego proponowali swaci. W swoich utworach Szolem Alejchem zawsze starał się pokazać przekrój całej społeczności żydowskiej, od miejscowych bogaczy, po największych nędzarzy. W Dziejach... zilustrował tę drabinę społeczną na przykładzie kolejnych narzeczonych córek Tewji. Gdy o najstarszą córkę Cejtl starał się rzeźnik Lejzer Wolf, wdowiec dużo od niej starszy, Mleczarz był zachwycony, zastrzegł jednak, że decyzja nie zależy wyłącznie od niego: "Trzeba przecież porozmawiać z moją połowicą. W takich sprawach ona postanawia. […] No a Cejtl - również należałoby zapytać". (s. 70) Dla Wolfa takie podejście ojca jest niezrozumiałe, uważa, że dziewczynę, jak i żonę należy powiadomić o decyzji i nie liczyć się z ich zdaniem. Mimo radości, jaką wywołały oświadczyny rzeźnika, Tewje musiał skapitulować, ponieważ okazało się, że córka dała już, co prawda potajemnie, słowo innemu. Chociaż to mężczyźni ustalali między sobą warunki zawarcia małżeństwa, to jednak decyzje Tewji były zawsze korzystne dla jego córek. Pozwolił Cejtl wyjść za krawca, jednocześnie podstępem przekonał żonę, by i ona się zgodziła na małżeństwo pierworodnej z rzemieślnikiem. Marzenia Tewji o bogatym zięciu dla drugiej córki rozwiały się, gdy Hodł zapragnęła wyjść za Perczyka, biednego i socjalistę. Ojciec i tym razem nie robił większych problemów, co więcej pogodził się z tym, że córka wyjechała na zawsze z Anatewki, by towarzyszyć mężowi na zesłaniu. Jednak nawet w stosunkowo liberalnym podejściu Tewji Mleczarza wobec życiowych wyborów córek były nieprzekraczalne granice. Dla religijnych Żydów małżeństwo córki z gojem było prawdziwym nieszczęściem. Związek Chawy z gminnym pisarzem, Chwedkiem Gałganem, stał się przyczyną rodzinnej tragedii. Wprawdzie Tewje walczył o córkę, błagał popa, by zwrócił mu dziecko, jednak gdy rozmowa nie przyniosła rezultatów, rodzice uznali dziewczynę za zmarłą. Wykreślili Chawę ze swojego życia, nie chcą mieć z nią żadnego kontaktu. Jeszcze tragiczniej kończy się nieszczęśliwa miłość Szprincy do syna milionerów. Okazuje się, że nie zawsze możliwy jest awans społeczny poprzez małżeństwo. Wezwany na rozmowę do domu milionerów, Tewje przekonuje się boleśnie, jak ogromna przepaść dzieli jego córkę i syna bogaczy. Spotkawszy się z odmową rodziny narzeczonego, zrozpaczona córka topi się w stawie: "Wtem widzę, biegnie moja Gołde, szal rozwiany, ręce wyciągnięte przed siebie, a przed nią moje dzieci: Tajbł i Bejłkie. Wszystkie trzy wołają, płaczą, zawodzą: »Córko! Siostro! Szprince!« Zeskoczyłem z wozu, nie wiem, jak to się stało, że nie rozsadziło mnie na miejscu, a gdy dobiegłem do stawu, było już po wszystkim…"2 Marzenie o bogatym zięciu spełnia się, gdy Bejłkie zgadza się na ślub z miejscowym przedsiębiorcą Pedocerem. Jednak znowu nie wszystko potoczyło się po myśli Tewji, bo chociaż córka jest całkiem zadowolona z małżeństwa, to zięć bankrutuje i oboje zmuszeni są emigrować do Ameryki. Wśród narzeczonych córek pojawił się biedny rzemieślnik, socjalistyczny ideowiec, bogaty prostak, niedoszły milioner, a wreszcie goj. Córki same wybierają sobie narzeczonych, Tewje akceptuje ich wybory, chociaż żaden z mężczyzn nie jest jego zdaniem idealny. Poza postaciami córek, najważniejszą kobietą w powieści jest Gołde, żona mleczarza. Tewje kocha swoją żonę i pomimo kąśliwych uwag dotyczących intelektu połowicy słucha jej rad i uwag. Gdy żona umiera, jest zrozpaczony, ponieważ stracił nie tylko żonę, ale i najlepszego przyjaciela: "Zmarła moja Gołde, ołow haszołem. Była kobietą prostą, bez chytrostek, bez przemądrzałości, ale za to wielka cadejkis".3 Sama Gołde pokazana jest jako kobieta, dla której szczęście rodziny jest najważniejsze. Słucha męża, ale nie wiernopoddańczo, bo i ona serwuje mu częstokroć porcję solidnych złośliwości. Jest typową "matką kwoką", cierpi, gdy kolejne córki odchodzą z domu: "Co to już za życie, pożal się Boże - mawiała - bez dzieci? Bydlę, nie przymierzając też tęskni, gdy odstawia się - powiada - jego małe".4 Roztacza opiekuńcze skrzydła nad córkami i mężem, a umierając pyta: "Tewje, kto ci teraz będzie gotował wieczerzę?" U kobiety, która poświęciła życie rodzinie, takie pytanie było jak najbardziej uzasadnione. Co ciekawe, dla Tewji, córki, chociaż uwielbiane, były tylko kobietami: "Słowem, wynająłem kogoś, by odmawiał kadisz po mojej Gołde, ołow haszołem, i zapłaciłem za cały rok z góry. Czy miałem może inne wyjście? Pan Bóg ukarał mnie, nie dając mi męskiego potomka, tylko pełen dom dziewcząt, tylko córki i córki, oby Pan Bóg tym żadnego przyzwoitego Żyda nie doświadczył! Nie wiem, czy wszyscy Żydzi tak się męczą ze swoimi córkami, czy to tylko ja jestem takim nieszczęśnikiem, który nie ma do nich szczęścia? To znaczy, ja do swoich córek nic nie mam […]".5 Szanował kobiety, ale nie uznawał ich za równe mężczyznom, jego wypowiedzi: "jest przecież tylko kobietą", "babski rozum", jednoznacznie wskazywały, że to mężczyzna powinien być głową rodziny. W tekstach Szolema Alejchema odnaleźć można wiele wątków autobiograficznych. Nie dziwi więc, że narratorami w utworach bywają na ogół mężczyźni. Jednak dla samego autora nie ma podziału na męski i żeński świat, obie grupy przenikają się wzajemnie i na siebie wpływają. Wydaje się, że wśród postaci kobiecych najważniejszą rolę pełniła figura matki. Mojżesz Kanfer pisał: "[…] Albo żydowska matka, do której w swych snach zwracają się nawet zagorzali żydowscy futuryści! Czy cała twórczość Szolema Alejchema nie była jednym pomnikiem dla żydowskiej matki, tej cichej, ale świętej męczennicy? Nie ma może drugiej literatury na świecie, która by taką czcią i miłością otaczała matkę, jak żydowska. A w gronie piewców matki przodujące miejsce zajmuje Szolem Alejchem".6 Postać matki zawsze przedstawiona jest w sposób pozytywny, być może dlatego, że sam pisarz został wcześnie osierocony, a macocha była kobietą złą i okrutną. W autobiograficznej powieści Z jarmarku Szolem Alejchem przedstawia matkę jako "babę-kozak", "kobietę-zuch", osobę, która tak naprawdę zapewniała byt swojej rodzinie, wychowując jednocześnie dzieci: "Wychowanie takiej gromady dzieci oraz przetrzymanie ich wszystkich chorób wymagało od matki niezwykłej zaradności. Nie obyło się przy tym bez bicia, lania i prania, czego dzieciom nie skąpiła. Wystarczyło jednak, aby któreś z dzieci zachorowało, a matka nie odstępowała od jego łóżeczka: - Obym ja chorowała zamiast ciebie! Kiedy jednak wyzdrowiało i stanęło na nogi, już krzyczała: - Do chederu, łobuziaku, do chederu!"7 Gołde została przedstawiona jako wzorcowa matka żydowska, podobna rola przypadła matce z powieści Motel, syn kantora. Kobieta, by ratować chorego męża, powoli wyprzedaje swój dobytek. Choć ich sytuacja materialna staje się tragiczna, żona chwyta się każdego sposobu, by przedłużyć kantorowi życie. Po śmierci męża zostaje sama z synami. Jest biedna, ale podobnie jak Gołde gardzi rzemieślnikami i nie chce, by którykolwiek z ich synów trudnił się rzemiosłem. Gdy Eliasz się żeni, a Motel dostaje posadę, matka głęboko przeżywa rozłąkę: "Po drodze matka skarży się, że jest jej gorzko i źle na świecie. (Sama gorycz to byłoby za mało) Bóg dał jej dwoje dzieci, a ona musi zostać sama. Mój brat Eliasz, powiada, ożenił się, bez uroku, bardzo dobrze, jakby się dorwał do kopalni złota. Jedyna wada to, że teść jest prostakiem, a na dobitek piekarzem. Bo czego można wymagać od piekarza?"8 Matka jest dumną wdową po kantorze, świadomą swojej biedy, ale i walczącą o szczęście synów. Jest też przyczyną zgryzot starszego Eliasza, który przejmuje po zmarłym ojcu rolę głowy rodziny. Gdy syn postanawia wyjechać wraz z całą rodziną do Ameryki, matka nie protestuje. Problemem staje się jednak jej nieustający płacz: "Natomiast z matką jest niewesoło, tak powiada mój brat Eliasz. A kto temu winien, że ona płacze dniem i nocą? Od czasu jak ojciec umarł, ona jeszcze nie przestała płakać. - Na miłość boską! Nie masz wcale litości nad nami! Przez ciebie, nie daj Boże, wszyscy będziemy musieli wracać. Tak przemawia do niej mój brat Eliasz, a ona mu odpowiada: - Głuptasie jeden! A bo to ja płaczę? Samo się płacze, ot tak sobie!…"9 W jakiś sposób dowiedział się, że problemy ze wzrokiem, które według niego były naturalną konsekwencją nieustannego płakania, mogą spowodować negatywną decyzję amerykańskich urzędników granicznych i cała rodzina może z powrotem wylądować w Kasrylewce. Dla Motla łzy są nierozerwalnie związane z osobą matki: "Ona robi to co zawsze: płacze. Może wy wiecie, czy ona przestanie kiedykolwiek płakać?"10 Poza matką, jedną z ważniejszych postaci kobiecych w powieści jest bratowa Motla, Brucha. Zupełne przeciwieństwo matki, kobieta kąśliwa, złośliwa, wiecznie niezadowolona. Młody szwagier zręcznie to wykorzystuje i przy nadarzającej się okazji płata jej różne figle. Brucha, mimo iż ma ciągłe pretensje do Eliasza, jest kobietą posłuszną, nie sprzeciwia mu się. Jedynie w narzekaniu daje upust złości, ale nigdy nie występuje przeciwko mężowi. Sam Motel kwituje to jednoznacznie: "Krótko mówiąc, kobiety mają już taką naturę. Rzadki to wypadek, aby im się coś podobało". Po raz kolejny okazuje się, że kobieta nie jest równa mężczyźnie, ale też nie jest osobą zupełnie pozbawioną wpływu na mężczyzn. Wydaje się, że mężczyźni częstokroć uzurpowali sobie prawo do decydowania o wszystkim, jednakże pod wpływem kobiet zmieniali zdanie. W Kasrylewce Szolem Alejchem przedstawił wszelakie typy ludzkie, nie zabrakło też miejsca dla kobiet. Wśród nich pojawia się żona karczmarza: "[…] słychać głos Żydówki, która klnie i beszta swojego męża. To gospodyni szuka we wszystkich pokojach naszego gospodarza. Nie przestaje kląć. […]: Cholerę w bok. Zmartwień na rok. Udar do głowy i cios mu morowy. Niechaj go ogień pali. Niech płomień go smali".11 Podobny temperament miała macocha Szolema Alejchema (Z jarmarku): "Gadkę miała iście berdyczowską. Gładką, bogatą i kwiecistą. Na każde słowo odpowiadała przekleństwem. I wcale się przy tym nie unosiła. […] Jeść - oby cię robaki zjadły! Pić - oby pijawki piły twoją krew!"12 Wydaje się, że kobiety wykreowane przez Szolema Alejchema miały jedną cechę wspólną, mianowicie ironiczne podejście do mężczyzn. Ciocia Hudł (Z Jarmarku) budzi przerażenie swojego męża: "O ile jednak Nysł ważny był w mieście, o tyle nie był ważny u swojej połowicy, cioci Hudł (wszyscy wielcy ludzie mało znaczą u swoich żon). […] Ta mała kobietka często napełniała swego wielkiego męża potężnym strachem. Bał się jej jak śmierci. […] Godził się tak łatwo na to, by jego malutka połowica waliła go po głowie poduszką albo miotłą po wypucowanej kapocie. Szczególnie umiłowała sobie tłuc go miotłą właśnie w święta".13 Tytułowy bohater opowiadania Zaczarowany krawiec również trafił na typ kobiety, o których Szolem Alejchem pisał "baba-kozak": "ona chodziła w portkach, a nie on. […] a nieraz zdarzyło mu się od niej i po pysku dostać".14 Żydówki z Kasrylewki, Anatewki, Złodziejówki, Kozodojówki i innych sztetli były kobietami niezwykle charakterystycznymi. Na ogół ubogie, otoczone gromadką dzieci i mężem, który w ich opinii był kompletnym nieudacznikiem. Nie były cichymi i potulnymi żonami, miały wpływ na życie rodziny. Faktem jest, że ich przestrzeń życiowa ograniczała się do gospodarstwa domowego, ale w tradycyjnych rodzinach żydowskich był wyraźny podział ról. Kobieta powinna być posłuszna mężowi, dbać o dzieci i dom. Co więcej, powinna odciążać męża w obowiązku zarobkowania, tak by mógł się poświęcić studiowaniu świętych ksiąg. Kobiety organizowały życie swoim dzieciom, ale także i mężowi. Szolem Alejchem pokazywał na ogół kobiety odważne, używając, mocnych słów, które dla dobra swojej rodziny poświęcą wszystko. Jednak nadal były typowymi żonami swoich żydowskich mężów, którzy dawali im dużo swobody, jednocześnie wiedząc, że małżeństwo jest dla tych kobiet najważniejsze. Świadczyło bowiem o ich statusie, miejscu w hierarchii społecznej, dawało poczucie bezpieczeństwa i życia zgodnie z przykazaniami religijnymi. Szolem Alejchem portretował nie tylko kasrylewskie kobiety. W Marienbadzie przedstawił warszawskie damy z Nalewek, które wybrały się do znanego kurortu. Są to stosunkowo zamożne mężatki, które odwiedzają Marienbad niekoniecznie dla podratowania zdrowia. Szczególnie interesująca wydaje się Perla Jamajkerowa, która przybyła do uzdrowiska, by szukać mężów dla swoich córek. Młode Jamajkerówny były już w takim wieku, że zdesperowana matka chwytała się wszelkich sposobów, by znaleźć jakichkolwiek narzeczonych: "Może bym już była gotowa chociaż z jednym, mam na myśli białostocczanina, to nim się zakrzątnęłam, wyskoczyła nagle Bazylea. Gorączka z Bazyleą. Jakiś kongres syjonistów. Więc poniosło go do Bazylei z jeszcze kilkoma młodzieńcami i kawalerami, którzy są na moje kulawe szczęście wszyscy syjonistami. Szczęście jeszcze, że ten kiszyniowianin z Kiszyniowa nie jest syjonistą. On się wyśmiewa z syjonistów. Mówi, że to tylko pretekst. Zupełnie tak samo jak z tymi, którzy jeżdżą na kurację. Jedyny cel, powiada, to szukanie kawalerów i panien na wydaniu. Jeżeli tak, to żałuję teraz, że pojechałam do Marienbadu, a nie do Bazylei".15 Niestety, okazało się, że pochłonięci dyskusją syjoniści nie byli zainteresowani córkami Jamajkerowej, a wspomniany kiszyniowianin od dawna miał żonę. Jeszcze inny typ kobiet pojawia się w opowiadaniu Szolema Alejchema Człowiek z Buenos Aires. W trakcie podróży koleją narrator poznaje bogatego emigranta z Argentyny. Zamożny mężczyzna nie mówi wprost, czym się zajmuje: "Dostarczam światu towar, o którym się nie mówi… Dlaczego? Bo świat jest zbyt mądry, a ludzie zbyt delikatni. Nie lubią, gdy się rzecz nazywa po imieniu. Wolą, gdy ktoś na czarne powie, że to białe, a białe nazwie czarnym. Nie ma na to rady…"16 Okazuje się, że Motel z Sonmaków jest sutenerem, a raczej pośrednikiem w handlu żywym towarem. Kursuje pomiędzy Ameryką Południową a Europą Wschodnią w poszukiwaniu kobiet, które mógłby ze sobą zabrać i umieścić w domach publicznych. W opowiadaniu kobiety sprowadzone są do roli towaru, który można z zyskiem sprzedać. Motel nie mówi też wprost, czym tak naprawdę się zajmuje, jednak opisuje swoją działalność na tyle dokładnie, że w łatwy sposób można się zorientować, iż wykracza ona daleko poza granice legalności. Emigrant jedzie do rodzinnej miejscowości, by się ożenić. Był to typowy zabieg handlarzy żywym towarem. Zjawiali się w sztetlu, spośród mieszkanek wybierali młodą kobietę w trudnej sytuacji finansowej i proponowali ślub, obiecując przy tym szczęśliwe życie za Oceanem: "Zabiorę ją do Buenos Aires. Kupię jej pałac - niech mieszka tam jak księżniczka".17 Naiwne kobiety, a zwłaszcza ich rodzice, wyobrażali sobie rajskie życie, jakie spotka młodą dziewczynę. Pragnęli dostatniego życia dla siebie i swojej córki, nie zastanawiając się, jakie będą konsekwencje ich decyzji. Niestety, rzeczywistość okazywała się dużo bardziej bolesna. Oszukane dziewczyny zamiast do pałacu trafiały do domu publicznego, skąd nie było ucieczki. Według Isabel Vincent, pod koniec XIX wieku szajki sutenerskie były tak często spotykane, że niemal wrosły w krajobraz Europy Wschodniej i doczekały się nawet uwiecznienia w literaturze Kobiety, które uwiecznił w swych powieściach Szolem Alejchem, to mieszkanki małych sztetli. Specyfika pisarstwa Szolema Alejchema, polegająca na przedstawieniu życia żydowskiego miasteczka, ale z perspektywy ironicznego humoru, "śmiechu przez łzy", pokazuje kobiety w nieco krzywym zwierciadle. Autor wydobywa z nich zarówno negatywne, jak i pozytywne cechy, ale zawsze pisze o nich ciepło. Kobiety, mimo że nie są głównymi bohaterkami, zajmują w tej literaturze istotne miejsce. *** Przypisy: 1 Szolem Alejchem, Dzieje Tewji Mleczarza, przeł. Anna Dresnerowa, Wrocław 1989, s. 89. 2 Tamże, s. 146-147. 3 Tamże, s. 149. 4 Tamże, s. 149. 5 Tamże, s. 150. 6 Mojżesz Kanfer, Szolem Alejchem (w 10 - lecie jego śmierci), w: "Nowy Dziennik", nr 94, 1930, s. 5. 7 Szolem Alejchem, Z jarmarku, przeł. Michał Friedman, Wrocław 1989, s. 31. 8 Szolem Alejchem, Motel, syn kantora, przeł. Stanisław Wygodzki, Warszawa 1958, s. 67. 9 Tamże, s. 130. 10 Tamże, s. 65. 11 Szolem Alejchem, Kasrylewka, przeł. Michał Friedman, Wrocław 1991, s. 66. 12 Z jarmarku, s. 200. 13 Z jarmarku, s. 75. 14 Szolem Alejchem, Zaczarowany krawiec, przeł. Ludwik Górski, Warszawa 1959, s. 223. 15 Szolem Alejchem, Marienbad, przeł. Jan Kligert, Warszawa 1967, s. 94. 16 Szolem Alejchem, Człowiek z Buenos Aires, [w:] Notatki komiwojażera, przeł. Jakub Appenszlak, Warszawa 1958, s. 69. 17 Tamże, s. 75. 18 Isabel Vincent, Ciała i dusze, Wrocław 2006, s. 26. Data utworzenia: 9 czerwca 2009 07:00 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj.
Toksyczna matka jest osobą, która stara się mieć pełną kontrolę nad życiem swojego dziecka. Nawet, jeżeli osiągnęło ono pełnoletność. Andrea Piacquadio / kobiety żyją w wyjątkowo bliskich stosunkach ze swoimi mamami. Czasem nie zdają sobie sprawy z tego, że relacja jest toksyczna. Czym różni się bliska relacja od toksycznej? Agnieszka Szafrańska-Romanów, psycholożka i psychoterapeutka z Centrum Probalans w Warszawie wyjaśnia, po czym rozpoznać toksyczną matkę i co zrobić, żeby uzdrowić relację z z Agnieszką Szafrańską-Romanów, psycholożką i psychoterapeutką z Centrum probalans w Warszawie Jaką rolę w życiu dorosłej kobiety może odgrywać bliska relacja z matką?Bliskość w relacji matki i córki jest dobrym wskaźnikiem. Pamiętajmy, że relacja matka-córka stanowi jedną z najważniejszych relacji w życiu kobiety. Osoby, które mają traumatyczne doświadczenia, bazujące na niewystarczająco bliskiej, czasem wręcz zimnej relacji z matką, niejednokrotnie zgłaszają się do nas na zatem obie kobiety mówią, że łączy je bliska relacja, jest to dobry znak, wskazujący na to, że istnieje między nimi więź oparta na miłości. Jednak wszystko ma swoje granice, nawet bliskość. Dorosła córka jest niezależną osobą, która ma prawo do samodzielnych wyborów, zarówno tych osobistych, jak i zawodowych. Nie oznacza to, że nie może poprosić mamy o radę czy skonsultować z nią ważnej kwestii, ale mądra matka podjęcie ostatecznej decyzji zawsze powinna pozostawić dziecku. Nie każda matka potrafi jednak zdobyć się na taki gest. Po czym można poznać, że relacja matki z córką jest zbyt zażyła? Czym przejawia się uzależnienie córki od matki?Zdarzają się matki kontrolujące, a właściwie „nadkontrolujące”, które usiłują wpływać na wszystko: od wyboru studiów i pracy, poprzez partnera, na mieszkaniu skończywszy. Czasem nie potrafią one, albo nie chcą „wypuścić” córki z domu, uciekają się do manipulacji i umniejszania umiejętnościom córki. „Przecież beze mnie sobie nie poradzisz” – twierdzą. Taka postawa niewiele ma wspólnego z prawdziwą bliskością. Mamy natomiast do czynienia z osaczeniem. Wówczas relacja nie jest bliska w zdrowym emocjonalnie znaczeniu tego słowa, wręcz przeciwnie – staje się jakimi problemami borykają się kobiety uzależnione od swoich matek?Tkwiąc w toksycznej relacji z matką, kobieta może mieć problem ze stworzeniem zdrowej, partnerskiej relacji. Matka z osoby ważnej, ale jednak pozostającej na drugim planie w dorosłym życiu dziecka, staje się najważniejsza. Tymczasem w dorosłym życiu własna rodzina – partner i dzieci – powinni być najważniejsi. W układzie, w którym matka traktowana jest priorytetowo, córka omawia z nią swoje wybory i konsultuje rodzinne decyzje, przez co partner może się czuć izolowany i pomijany. To nigdy nie wróży niczego dobrego małżeńskiej relacji. Czy kobieta żyjąca w toksycznej relacji z matką ma w ogóle szansę na udany związek?Czasem córki w ogóle nie potrafią stworzyć relacji damsko-męskiej, bo toksyczna mama zastępuje im związek. Nawet, gdy pojawi się kandydat na partnera, jest on krytykowany przez zaborczą matkę, aż w końcu córka z niego rezygnuje. Matka potrafi zastąpić córce przyjaciółki, więc taka kobieta ma matkę, która jest dla niej jednocześnie partnerką, przyjaciółką i powierniczką…Kiedy przychodzi czas na „odcięcie” pępowiny i psychiczne uniezależnienie się córki od matki?Symboliczne odcinanie pępowiny powinno być procesem. Już nastolatka powinna mieć prawo do decydowania o sobie, np. w kwestii wyboru szkoły średniej, zainteresowań czy przyjaciół. Oczywiście, w przypadku osoby nieletniej rodzic powinien „trzymać rękę na pulsie” i uważać, aby młoda osoba nie popadła w kłopoty, ale należy jednocześnie szanować decyzje dziecka, a nie kierować się jedynie własnymi potrzebami i niespełnionymi przeczytać również:Toksyczna matka może zniszczyć życie nawet dorosłego dzieckaJak rozpoznać toksycznych ludzi i jak się przed nimi bronić? Ukończenie 18 roku życia to graniczny dzień, który powinien stanowić dla matki informację o tym, że córka jest już dorosła i sama będzie decydowała o swoim życiu. Mądra mama sekunduje dziecku, wspiera je, ale nie narzuca mu rozwiązań, argumentując je swoją ogromną miłością. Takie podejście wywołuje w młodych ludziach poczucie winy i prowadzi do myślenia, że jeżeli nie postąpi się zgodnie z oczekiwaniami mamy, to będzie ona zrobić, aby bliski kontakt z matką nie rzutował na nasze relacje z innymi?To matka kreuje relacje z córką od najwcześniejszych lat życia dziecka. Zdrowa relacja powinna opierać się na bezwarunkowej miłości, akceptacji i szacunku do odrębności, jaką stanowi dziecko. Traktowanie córki jak przyjaciółki czy powierniczki nie stanowi dobrego kierunku w budowaniu zdrowej relacji między obiema kobietami. Z kolei zwierzanie się z kłopotów, np. relacyjnych z ojcem, zaburza inną ważną relację w życiu córki – relację z ojcem. Córka o wiele częściej niż matka zauważa, że granica bliskości jest przekraczana, ponieważ toksyczna relacja zazwyczaj odpowiada przede wszystkim matce, która zastępuje nią nieudaną relację z mężem czy brak przyjaciół. Matka stara się utrzymać toksyczną więź, a córka chciałaby się z niej uwolnić, ale nie wie, jak to zrobić. Takie kobiety często trafiają do psychologa. Szukają pomocy w przejściu na zdrowe relacje z mamą. Praca nad sobą, jaką podejmują, stanowi początek budowania nowego, lepszego córki uzależnione od swoich matek powinny z nimi rozmawiać, aby relacja stała się mniej zażyła?Mottem córek będących w zbyt bliskiej relacji z matką powinno być stawianie granic i bronienie swojej odrębności. Nie chodzi tutaj o odcięcie mamy od swojego życia oraz izolowanie jej od siebie, ale o cierpliwe i konsekwentne informowanie jej o swojej słusznej potrzebie decydowania o własnym życiu – nie przeciwko mamie, ale w zgodzie ze sobą. Czasem jednak potrzebna jest pomoc fachowca. Psycholog może wesprzeć córkę w budowaniu zdrowego dystansu z matką i omówić te kwestie z obiema kobietami podczas wspólnego spotkania. Często nadopiekuńcza, „nadkontrolująca” mama ma w sobie mnóstwo lęków, które powinna przepracować, aby uzdrowić relację z ofertyMateriały promocyjne partnera
Rachel, młoda Żydówka, nie wierzy w żadnego Boga. To jedzenie daje jej ukojenie i pocieszenie, zaspokaja potrzebę rytuału. Dziewczyna dokładnie wie, ile kalorii ma jej ulubiony batonik, a wolny czas upływa jej na fantazjach o potrawach, których nie je ze strachu przed dodatkowymi kilogramami i utratą kontroli. W to uporządkowane, pełne nakazów i zakazów życie wkracza ortodoksyjna Żydówka Miriam. Rachel z zaskoczeniem odkrywa, że to właśnie ona, mimo dużej nadwagi i – zdawałoby się – krępujących więzów wiary, potrafi czerpać przyjemność z ciała. Jest pewna siebie, nie odmawia sobie jedzenia ani alkoholu, pali papierosy. Ma tylko jedną, najważniejszą zasadę, której nie wolno jej złamać: nie może związać się z kobietą. Mleko i głód to prowokacyjna, odważna powieść o naszych pragnieniach i potrzebach. Melissa Broder bezpruderyjnie pisze o pożądaniu, apetycie i seksie, całość doprawiając sarkazmem i licznymi odniesieniami do kultury i religii. To także ważny głos we wciąż aktualnej dyskusji o kobiecych ciałach, zmieniającym się kanonie piękna i o tym, ile jesteśmy w stanie poświęcić, by czuć się akceptowani przez otoczenie. To powieść, którą napisało ciało. Ciało kobiety. To opowieść o jego nienasyconym pragnieniu. Bezpieczeństwa, akceptacji, ukojenia, opieki, podniecenia. O pragnieniu, które jest przez kobietę w tym ciele ograniczane, tresowane, tłamszone, wypierane, pogardzane, wyśmiewane. Broder pokazuje, że żyjemy w świecie, w którym odżywianie swojego ciała czułością i przyjemnością jest postrzegane jako eksces, coś nieprzyzwoitego. Matka nie karmi córki, córka nie umie karmić siebie. Z tej sztafety cierpienia może nas wyzwolić tylko zrozumienie, że zasługujemy na miłość – bez wstydu, pruderii, bez warunkowania, bez poczucia winy. Melissa Broder w zmysłowy, bezkompromisowy sposób pokazuje, że żyjemy wcielonym życiem. Co się stanie, gdy niewierząca Żydówka cierpiąca na anoreksję zakocha się w dziewczynie z ortodoksyjnej rodziny, która je, co chce i ile chce? W tej książce nic nie jest oczywiste. Pożądanie i głód, apetyt i rozkosz, opresja i wolność przeplatają się i mieszają. Spomiędzy nich wyłania się historia o odzyskiwaniu siebie: bezwstydna, zmysłowa, pełna smutku i humoru. Porywająca, przesycona czarnym humorem książka Melissy Broder to kolejne studium kobiecego apetytu […]. Najbardziej erotyczne, czułe i romantyczne fragmenty tej wyjątkowej powieści mówią o jedzeniu. „Mleko i głód” to błyskotliwa, zmysłowa komedia poświęcona nie tyle niedostatkom ciała, ile radości, która z niego płynie, okraszona sporą dawką bezpruderyjnych scen seksu […]. Zabawny, romans o transgresyjnym pożądaniu i bitej śmietanie Mleko, macierzyństwo, jedzenie, wiara, seks i pożądanie splatają się w kłębowisko archetypów, podanych z sarkazmem i typowym dla milenialsów przymrużeniem oka. Dla niektórych „Mleko i głód” okaże się nie do przełknięcia – uznają, że to książka zbyt drobiazgowa w opisach seksu, zbyt wulgarna, zbyt egotyczna – innych zaś taka obfitość zachwyci. Broder to pisarka śmiała, mądra i cudownie nieprzyzwoita. Uchwyciła całą lepką słodycz, owo rozkoszne napięcie między tęsknotą a nasyceniem. Smutny, zabawny romans o tym, jak pozwolić sobie pragnąć tego, czego się pragnie. [Autorka] odważnie kwestionuje kobiece uwielbienie chudości i pogardę dla tłuszczu, dochodząc przy tym do nowych wniosków. Cudownie zabawna afirmacja ciała. Ekscytująca opowieść o głodzie, pożądaniu, wierze, rodzinie i miłości. Smakowita refleksja na temat fizycznego i emocjonalnego głodu […] niepowtarzalny styl Broder łączy się z opowieściami o świecie kalorii i seksu, tworząc bogate nadzienie otoczone doskonale wypieczoną fabułą. Pełna seksu, a jednocześnie głęboko smutna […]. W powieści „Mleko i głód” splatają się w jedno wątki wiary, głodu, queerowości, pożądania i samotności […]. Autorka »Mleka i głodu«, Amerykanka Melissa Broder, zaczynała karierę anonimowo na Twitterze. A dziś doceniana przez krytykę i czytelników ze swadą pisze o jedzeniu, seksie i wierze – i nie boi się tego łączyć. I wreszcie, jest to opowieść o odnajdywaniu siebie, o przekraczaniu własnych granic, o próbie odnalezienia szczęścia w tych najdrobniejszych momentach życia. Tylko jak odnaleźć radość, czując tak przejmującą nienawiść do samej siebie? Rachel walczy ze sobą, ze swoimi demonami, a wraz z nią walczą czytelnicy, którzy wszystkie te emocje targające kobietą potrafią wyczuć i zrozumieć. U Broder znajdziemy to co najlepsze w żydowsko - amerykańskiej powieści, i dodatkowo z ładunkiem wybuchowym kobiecej seksualności. I jest to też opowieść o tym, co z tym głodem i brakiem wspierającej matki można zrobić. Przeczytaj fragment Pobierz okładkę Seria wydawnicza: Powieści Tłumaczenie: Kaja Gucio Projekt okładki: Jaya Miceli Data publikacji: 13 lipca 2022 Wymiary: 125 mm × 205 mm Liczba stron: 336 ISBN: 978-83-8191-501-4 Cena okładkowa: 44,90 zł ISBN: 978-83-8191-539-7 Cena okładkowa: 35,90 zł
żeby mu się córka z czarnym